Gdyby zapytać przeciętnego Polaka, dlaczego pod względem gospodarczym tak bardzo odstajemy od krajów Europy Zachodniej, odpowie, że jak się ma takich sąsiadów jak Niemcy i Rosja, to cud, że w ogóle mamy własne państwo. Niby racja, ale przecież dawno, dawno temu był czas, kiedy rozdrobnione księstwa niemieckie musiały konkurować z nieprzychylnymi Francuzami i Polakami, z kolei Francuzi z Anglikami i Hiszpanami, którzy to Hiszpanie musieli przez kilka wieków znosić twarde rządy arabskie.  Albo weźmy takich Duńczyków, Belgów czy Holendrów – nigdy militarnie nie dominowali nad Europą, musieli się bić o swoje z wojowniczymi sąsiadami, a jednak pod względem poziomu życia to światowy top. Krótko mówiąc: na Zachodzie też były wojny, powodzie, wybuchały wulkany i zarazy, a nasz region Europy zaczął gospodarczo od tego Zachodu odstawać, jeszcze zanim na świecie pojawiły się tak złowieszcze postacie, jak Bismarck, caryca Katarzyna czy też Hitler ze Stalinem.

 

Pomijając różnice kulturowe, wiele wskazuje na to, że tak bolesny dla nas rozjazd ekonomiczny to wynik wielkich odkryć geograficznych. Zyskały na nich w sposób wprost bajeczny europejskie narody żyjące nad brzegami oceanów, jak również państwa, które kontrolowały kluczowe dla morskiego handlu cieśniny i szlaki. Z czasem także te sztuczne, zbudowane ludzką ręką, jak Kanał Sueski czy jego panamski odpowiednik. Właśnie takie państwa swobodnie handlowały ze światem, garściami czerpały z jego kolonialnych dóbr, pobierały myto i akumulowały globalny kapitał na ogromną skalę.

 

A teraz ten mechanizm powraca w postaci globalnych cyfrowych cieśnin i kanałów, przez które przepływa coraz więcej światowych dóbr, usług i kapitału. Tworzy je i zarządza nimi zaledwie kilku graczy, jak Amazon, Google, Facebook, Apple, Microsoft czy Alibaba. W kolejnych latach ogromna rzesza innych firm, żeby swobodnie funkcjonować, będzie musiała – wcześniej czy później – skorzystać z cyfrowej cieśniny lub cyfrowego kanału należącego do jednego ze wspomnianych hegemonów. Autorzy artykułu pt. „Jak sobie radzić w epoce cyfrowych potęg”, który publikujemy na str. 80, nazywają je przedsiębiorstwami węzłowymi (hub firms). Ostrzegają, że na naszych oczach bardzo wąskie grono przedsiębiorców przechwytuje właśnie nieproporcjonalnie dużą i stale rosnącą część światowego biznesu, co prowadzi do globalnej monopolizacji handlu i usług. To dlatego właśnie, jak mówi Scott Galloway: „jeszcze nigdy w historii nie było łatwiej zostać miliarderem, ale też nigdy nie było trudniej zostać milionerem”. No cóż, ja akurat nigdy do tego nie dążyłem, ale innych, tych bardziej ambitnych trochę mi żal…