Idzie nowe: co dalej z resortem cyfryzacji?
Gdy powoływano MAiC, wiązano z nim bardzo duże nadzieje na skokową zmianę w realizacji projektów informatycznych administracji publicznej.
Niestety, zmiana ta nie nastąpiła. Przeciwnie, obserwowany
jest wzrost dystansu między Polską a liderami – zarówno
w Europie, jak i na świecie. Jak wynika z najnowszego rankingu
DESI (Digital Economy and Society Index), Polska w zakresie cyfryzacji
gospodarki zajmuje 23 miejsce na 28 państw członkowskich Unii Europejskiej.
Zbliżające się wybory
parlamentarne i prace programowe stały się okazją do zastanowienia, czy
stworzony nie tak dawno resort jest w ogóle potrzebny, a jeśli tak,
to czy w takim kształcie jak obecnie. Powszechnie stawianym zarzutem jest
niezbyt szczęśliwe wrzucenie do jednego worka informatyzacji, inwestycji
telekomunikacyjnych i całego ogromnego obszaru administracji, w tym
samorządowej. Przypomnieć należy, że także w MSWiA połączenie
administracji i spraw wewnętrznych z informatyzacją się nie
sprawdziło. Trudno było bowiem rozsądnie nadzorować wertykalne obszary siłowe
oraz administracyjne z horyzontalną informatyzacją.
Podejmując decyzję
o nowym kształcie administracji odpowiedzialnej za informatyzację, należy
zadać sobie pytanie, po co informatyzujemy administrację, a więc jakie są
konkretne cele tego działania? Odpowiedź wydaje się prosta: są nimi takie
zmiany w zarządzaniu miastem i państwem, które wykorzystują
nowoczesne technologie do obniżania kosztów i ułatwiania komunikacji
urzędów z obywatelami, przedsiębiorcami oraz poprawiają efektywność samych
procesów zarządczych (traktując państwo i miasto/gminę jako organizm
podobny do przeciętnego przedsiębiorstwa).
Takie podejście ma
charakter holistyczny, ponadresortowy, zarówno z punku widzenia
politycznego, jak i zadaniowego. Z pewnością zatem istnieje pilna
potrzeba usprawnienia informatyzacji administracji i stworzenia jednego
ośrodka, który będzie koordynował zarządzanie projektami w celu
ograniczenia marnotrawstwa środków publicznych. Co ważne, projekty
informatyczne mają charakter doraźny, którego nie zmienia późniejsza ewaluacja
systemów. Dlatego wydaje się niepotrzebne powoływanie lub utrzymywanie
odrębnego ministerstwa.
Z wyżej wymienionych względów w programie zmian
w informatyzacji i cyfryzacji, który przygotowaliśmy wspólnie
z Krzysztofem Szubertem z Business Centre Club, sugerujemy powstanie
jednego ośrodka umiejscowionego w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów,
w postaci osoby co najmniej w randze sekretarza stanu,
a najlepiej wicepremiera. Pełniłaby funkcje koordynacyjne i zarządcze
(w tym opracowywanie oraz wdrażanie standardów i procedur),
a także nadzorcze w stosunku do pozostałych resortów, które realizują
projekty informatyczne. Taki tok rozumowania został przyjęty m.in.
w Niemczech, gdzie powołano Federalnego Pełnomocnika Rządu ds.
Informatyzacji.
Taka zmiana oznacza likwidację re-sortu pod nazwą MAiC.
Dział administracji powinien zostać przeniesiony do KPRM lub MSW,
a inwestycje telekomunikacyjne włączone w strukturę Ministerstwa
Infrastruktury i Rozwoju. Jednocześnie proponujemy także, żeby obszar
szeroko rozumianej cyfryzacji w był silnie reprezentowany w Radzie
Gospodarczej KPRM, co do tej pory nie miało miejsca.
Autorka jest prezesem wielkopolskiej sieci szerokopasmowej.
Podobne wywiady i felietony
Cyfryzacja dobra na wszystko. Naprawdę?
Czy transformacja cyfrowa w firmie rzeczywiście poprawia jej kluczowe procesy? Praktyka tego nie potwierdza.
Polski polityk niczym kobieta pracująca
Rodzimi politycy są bardzo wszechstronni i żadnej pracy się nie boją, tak jak kobieta pracująca z serialu „Czterdziestolatek”.
Ministerstwo Cyfryzacji: kolejne (nowe) rozdanie
Bardzo mnie cieszy, że resort odżywa, bo to mu da więcej siły zarówno w „silosowej” polskiej administracji, jak i wobec innych resortów.