Szczerze? U mnie tak to nie wygląda. Kiedy mam luźny wieczór, włączam raczej jeden z odcinków „Columbo”. Mam wielki sentyment do tego staroświeckiego gliny w niemodnym płaszczu i rozlatującym się saabie, który za każdym razem po mistrzowsku dla dobra śledztwa udaje głupka (zwykle musi przy tym napomknąć o swojej kochającej, z wzajemnością, żonie). Co jednak najbardziej mnie w tej postaci urzeka, to fakt, że chociaż prowadzi swoje śledztwa wśród najbogatszych i najbardziej wpływowych mieszkańców Los Angeles, traktujących go z mieszaniną rozbawienia i pogardy, spływa to po nim jak po kaczce. Nie deprymuje go blichtr, nie nabiera się na pozory ani nie zważa na żadne autorytety. Robi swoje i skupiając się na faktach, zachowuje zdrowy rozsądek w najtrudniejszych nawet momentach.

Taki właśnie zdrowy rozsądek to jak powiew świeżego powietrza w świecie, w którym coraz mniej liczą się fakty, a coraz bardziej emocje. No bo powiedzcie mi, jakie w końcu były tegoroczne pożary w Australii? Największe w dziejach, skoro sama noblistka pisze, że ogarnęły większość tego kontynentu, czy jednak – jak podają tamtejsze władze – objęły co najwyżej kilka procent powierzchni kraju? Albo jak to w końcu jest z tą Gretą Thunberg? Kiedy to ona sama pisze posty na swoim facebookowym profilu, a kiedy robi to – po kryjomu – jej ojciec, który przed przypadkowym ujawnieniem tej manipulacji solennie zapewniał, że się w działania córki nie wtrąca. Mamy zatem wierzyć w szczerość obojga czy jednak nie bardzo?

A przecież odpowiedź na to pytanie jest kluczowa dla ludzkości, bo jeśli im wierzyć, to nie tylko mamy na sumieniu zmarnowane dzieciństwo młodej Szwedki, ale – co znacznie gorsze – ludzkość zmierza w kierunku rychłego wymarcia. Jeśli jednak to tylko specyficzny rodzinny interes, to może warto do ekologicznych wyzwań podejść na spokojnie, bez zbędnych emocji i popadania w skrajności.

I kiedy tak się nad tym wszystkim biedziłem, otrzymałem od Contextu wyniki najnowszych badań, przeprowadzonych wśród 6,5 tys. resellerów i integratorów z 13 krajów europejskich, w tym z Polski. Wynika z nich, że choć świat trzęsie się w posadach, to szefowie firm IT patrzą w przyszłość… z większym optymizmem, niż to było rok temu. Co w sumie nie dziwi, bo nasi branżowi biznesmeni są jak Columbo (choć oczywiście w lepszych ubraniach i samochodach). Wprawdzie dostrzegają, że świat się polaryzuje, histeryzuje i nie odróżnia fake newsów od faktów, ale dźwigając na sobie odpowiedzialność za utrzymanie i rozwój biznesu, nie wdają się w niepotrzebne dyskusje, trzeźwo oceniają rzeczywistość i twardo stoją na nogach. Nie zamierzam ukrywać, że bardziej wierzę ich intuicji i oczekiwaniom niż współczesnym apokaliptycznym prorokom. Choć zdaje się, że w zasadzie w obu przypadkach mamy do czynienia z biznesmenami.