Dawno, dawno temu ludzie pierwotni komunikowali się za pomocą obrazków malowanych na ścianach jaskiń. Po ponad 200 tys. lat historia zatoczyła koło i ludzie współcześni komunikują się za pomocą obrazków, tyle że wyświetlanych na ekranach OLED. Wchodzę do autobusu i widzę młodzieńców wgapionych w ekrany. Zakochani na randkach, zamiast rozmawiać, przeglądają obrazki na smartfonach. Aż 20 proc. respondentów biorących udział w badaniu Psychology Today stwierdziło, że woli wyjść z domu boso niż bez smartfona. Tyle samo deklaruje, że ich ukochane urządzenie wpadło im do toalety. Tego typu przykłady można mnożyć w nieskończoność. Obrazkowe pokolenie bardzo trafnie podsumowuje Sokół w kawałku „Reszta życia”: „Zdjęcie, film, wyretuszowany slajd. Nie przeżywamy nic, ale mamy dobry kadr ”…

Obrazki zaczynają też powoli rządzić światem biznesu. Niedawno usłyszałem od znajomego marketera, że producenci elektroniki konsumenckiej stawiają teraz na tzw. influencerów. Wystarczy, że celebrytka lub celebryta pokaże na Instagramie swoją fotkę z komputerem marki X, a tysiące followersów ustawia się w kolejce po promowane urządzenie. To świetny sposób, tym bardziej że w erze obrazków tylko najwięksi głupcy tracą czas na czytanie recenzji. Jeśli opływająca w luksusach gwiazda korzysta z danego modelu notebooka, to musi być rzeczywiście najlepszy wybór.

Co więcej, uważam, że w podobnym kierunku powinni podążać producenci serwerów i macierzy dyskowych. Nie warto marnować czasu ani pieniędzy na przygotowanie długich specyfikacji czy zamieszczanych na ich stronach nudnych case study. Tego i tak nikt nie czyta. O wiele większą moc oddziaływania na klientów będzie miało zdjęcie Julii Wieniawy leżącej na macierzy dyskowej z krótką adnotacją: „To skrzynka, w której przechowuję kilkadziesiąt tysięcy selfie. Ty też możesz jej zaufać”.

Jednakże przy tego typu prezentacjach trzeba pamiętać o wyeksponowaniu logotypu, bowiem followersi bywają gapowaci i nie dostrzegają subtelnych różnic. Tak było w przypadku jednej z fanek Małgorzaty Rozenek-Majdan, która zarzuciła, że dzieci Perfekcyjnej Pani Domu są zbyt wystylizowane i występują na zdjęciach w sweterkach z wielkim logo Ralpha Laurena. „Przepraszam, ale Staś i ja w Gucci” – szybko zareagowała polska Victoria Beckham.

Tak czy inaczej w epoce obrazkowej życie celebrytów, konsumentów i marketerów staje się coraz łatwiejsze. John Wanamaker ponad 100 lat temu wypowiedział słynne zdanie: „Wiem, że połowa pieniędzy wydawanych na reklamę jest wyrzucana w błoto. Problem w tym, że nie wiem, która połowa”. Współcześni specjaliści od marketingu nie marnują kasy, ponieważ mają dostęp do nieporównywalnie większej ilości danych niż ich poprzednicy. Znają liczbę followersów, lajków i wyświetleń.

Też chcę być trendy i myślę o założeniu własnego konta na Instagramie. Na szczęście nie wymaga to tajemnej wiedzy. Gorzej z pozyskiwaniem followersów. Dlatego też zacząłem szukać w sieci porad podpowiadających, jak zdobyć rzesze fanów. „Realizacja 24 godziny na dobę. 100 followersów już od 14,99 zł” – doradza jeden z serwisów internetowych. Życie w obrazkowym świecie jest rzeczywiście proste i wspaniałe.