Każdy rodzic pragnie, by jego dziecko było szczęśliwe, zdrowe, mądre i odnosiło same sukcesy. I choć życie często weryfikuje takie zamiary, pomarzyć dobra rzecz. Niedawno wpadł mi w ręce raport przygotowany przez firmę badawczą SW Research. Jego autorzy zapytali Polaków o wymarzony zawód dla swoich pociech. Na pierwszym miejscu znalazł się lekarz, co świadczy o tym, że kierujemy się rozsądkiem, bo przecież nic nie wskazuje na to, że liczba chorych w najbliższych latach zacznie spadać, a wręcz przeciwnie.

Prawdopodobnie rosnące oblężenie będą przeżywać gabinety okulistów i psychiatrów, a gros pacjentów będzie stanowić pokolenie mobilnej rewolucji i serwisów społecznościowych. Okuliści biją na alarm, strasząc smartfonową ślepotą, z kolei psychiatrzy staną przed nie lada wyzwaniem, jakim będzie uwolnienie umysłów uwięzionych w wirtualnej otchłani. Co ciekawe, uczestnicy badania SW Research nie chcą, by ich latorośle zostały nauczycielami, pielęgniarkami i piarowcami.

Swoją drogą planowanie kariery zawodowej dzieci jest wyjątkowo karkołomnym i niewdzięcznym zadaniem, zwłaszcza w czasach, kiedy ciągle straszą nas robotami, które będą zabierać miejsca pracy. Niemniej czarne prognozy wcale nie muszą się sprawdzić, tym bardziej że nawet najbardziej inteligentne maszyny czasami potrzebują pomocnej dłoni. Doskonale widać to na przykładzie Postmates – firmy, która od dziewięciu lat zajmuje się dostawami żywności. W ubiegłym roku uzyskała zgodę od władz San Francisco na używanie pojazdów autonomicznych Serve. To niewielkie urządzenie może przewieźć 22,5 kg ładunku, a pojedyncze ładowanie wystarcza na pokonanie 50 km. Wkrótce po otrzymaniu pozwolenia, Brian Lehmann, CEO Postmates, zapowiedział, że planuje w ciągu najbliższych pięciu lat… znacznie zwiększyć zatrudnienie. Szef amerykańskiej firmy nie wierzy bowiem w pełną autonomiczność robotów i wychodzi z założenia, że wymagają one solidnej opieki ze strony człowieka.

Nie jest to odosobniony punkt widzenia. Flytrex oferuje usługi dostarczania towaru za pomocą dronów w Islandii i Karolinie Północnej. Yariv Bash, CEO Flytrexa, przyznaje, że każdy dron ma swojego opiekuna, który przez cały czas śledzi poczynania urządzenia w powietrzu. Jak mówi: „Nawet jeśli przygotujemy się na 99,9 proc. sytuacji, zawsze wydarzy się coś nieprzewidywalnego, dlatego cały czas potrzebujemy ludzi. Może kiedyś dojdziemy do sytuacji, że jeden człowiek będzie obsługiwał tuzin dronów”.

 Kolejny start-up – Simbe Robotics – opracował Tally, czyli robota przeznaczonego do analizy stanów półek sklepowych. Lauren Milliken, inżynier wdrożeniowy tej firmy, nie ukrywa, że dąży do tego, by maksymalnie usamodzielnić Tally, ale na razie jest to nierealne. Ludzie muszą zaplanować ścieżki, po których porusza się maszyna, a także interweniować w przypadkach, kiedy ktoś nęka robota lub w sklepie znajdują się specyficzne konstrukcje bądź przeszkody.

I tu ciekawostka. Otóż osoby ubiegające się o pracę opiekuna robotów w Postmates są pytane o to, czy w młodości grały w gry multimedialne. Jak widać, to zawód, który może być na swój sposób przedłużeniem dzieciństwa. Poza tym jest mniej stresujący niż praca lekarza. Roboty w przeciwieństwie do pacjentów nie narzekają. Przynajmniej na razie.