CRN Dlaczego
InwazjaPC upadła?

Krzysztof Seweryn Firma istnieje, poczekajmy na decyzję sądu. Moim
zdaniem mamy mocne argumenty za układem z wierzycielami i kontynuacją
działalności.

 

CRN W takim
razie, dlaczego InwazjaPC popadła w długi, stała się niewypłacalna
zaledwie rok po debiucie giełdowym?

Krzysztof Seweryn Nie udało się pozyskać wystarczających środków na
finansowanie działalności operacyjnej. Wpłynęło na to kilka czynników. Otóż
założona w 2010 r. InwazjaPC była dla banków i ubezpieczycieli
nowym podmiotem, bez historii. Oceniono naszą wiarygodność finansową tak samo
jak każdej debiutującej firmy, mimo że wcześniej z powodzeniem przez wiele
lat działaliśmy w branży pod szyldem Sprzętkomu. Dlatego limity kredytowe
były niższe niż oczekiwaliśmy.

 

CRN To
po co zakładał pan spółkę akcyjną, skoro było wiadomo, że pojawi się problem
z finansowaniem?

Krzysztof Seweryn Nie spodziewaliśmy się tego. Po
wstępnych rozmowach z największymi firmami, które ubezpieczają kredyty
kupieckie, wyglądało na to, że nie będzie problemów. Ale kiedy jedna
z dużych firm zmieniła zdanie, pozostałe poszły w jej ślady.
W naszej branży niestety wiele zależy od decyzji instytucji finansowych,
które za bardzo patrzą w swoje tabele, a nie na to, co się dzieje na
rynku. Mniejsze środki z kredytów nie oznaczały jednak, mówię o I połowie
2011 r., jakichś większych kłopotów. Finansowanie moglibyśmy pozyskać
z giełdy. W emisji pierwotnej uplasowaliśmy akcje za
1,5 mln zł. Jednak prawie cztery miesiące trwało, zanim sąd ją
zaakceptował, co opóźniło kolejną emisję. Planowaliśmy zakończyć ją
w czerwcu, a zaczęła się dopiero w połowie lipca ub.r.
W sierpniu nastąpiło załamanie na giełdach. Część inwestorów się wycofała.
Objęli wszystkie akcje w końcu października, ale – ze względu na
poślizg – koszty emisji przekroczyły pół miliona złotych, więc
zamiast 2,7 mln, do kasy firmy trafiło ok. 2,1 mln zł.

 

CRN Czy
te pół miliona zachwiało finansami przedsiębiorstwa?

Krzysztof Seweryn Oczywiście nie, ale mieliśmy mniej środków niż
planowaliśmy. Fatalne okazały się skutki powodzi w Tajlandii. Otóż
ok. 30 proc. komputerów dostarczał nam Acer, który wstrzymał
70 proc. dostaw dla InwazjiPC, podając za przyczynę brak dysków twardych.
Sprzedawaliśmy mniej, spadły obroty, staliśmy się mniej wiarygodni dla
ubezpieczycieli, przez co mieliśmy mniej środków, więc mniej kupowaliśmy.
Błędne koło, z którego trudno wyjść. W 2009 r. mieliśmy, jako
Sprzętkom, 16 mln zł limitu kredytów kupieckich, w końcu
2011 r. – 8 mln zł. Poza tym, ze względu na skok kursów walut,
producenci pozbywali się sprzętu. Kupowaliśmy, choć niekoniecznie się to
opłacało w danym momencie. Ale tak działa nasza branża. Detaliści kupują
nawet w takiej sytuacji, niejako pod presją, bo jak nie kupisz teraz, to
nie wiadomo, czy dostaniesz nowy kontrakt od dostawcy. Nie muszę dodawać, że te
zakupy nie poprawiły nam bilansu.

 

CRN Wszystkie
firmy z branży miały takie same problemy, a jednak nie splajtowały.

Krzysztof Seweryn Przyznaję, że mieliśmy zbyt niski
własny kapitał zapasowy, żeby wyjść obronną ręką. Jednakże inni też mają
problemy, na przykład Vobis.

 

CRN A czy
InwazjiPC nie pogrążyła czasem strategia – sprzedawać jak najwięcej
z niskimi marżami?

Krzysztof Seweryn Stanowczo zaprzeczam, abyśmy działali w ten
sposób. W 2011 r. średnia marża ze sprzedaży, liczona wraz ze
zwrotami od producentów, wynosiła u nas ponad 10 proc.
W porównaniu z wypracowaną w 2010 r. wzrosła
o 1 pkt procentowy. Mieliśmy często wyższe marże niż konkurencja. Nie
dotyczy to oczywiście wszystkich produktów, bo mówimy o uśrednionej
wartości. Zbyt długo jestem w branży, żeby nie wiedzieć, że sprzedawanie
towaru z minimalną marżą nie ma żadnego sensu biznesowego.

 

CRN To
co się właściwie nie udało?

Krzysztof Seweryn Kłopoty z finansowaniem,
o których mówiłem, nałożyły się na siebie. Poza tym mieliśmy pecha, że
akurat w tym czasie skumulowały się skutki powodzi w Tajlandii.
Szacuję, że z powodu ograniczenia limitów kredytowych i innych
omówionych czynników utraciliśmy kilka milionów złotych potencjalnych
zysków, ze względu na konieczność ograniczenia obrotów. W naszej branży, gdzie
praktycznie wszyscy „jadą na kredytach”, granica między sukcesem a porażką
jest bardzo cienka. Wystarczy zysk mniejszy o 1 mln zł,
a zaczynają się kłopoty, z których trudno wyjść.

 

CRN Mieliście
przecież plany dotyczące eksportu…

Krzysztof Seweryn Na eksport też trzeba mieć
finansowanie. Prowadziliśmy w tej sprawie rozmowy z bankami nawet
w marcu 2012 r., czyli tuż przed złożeniem w sądzie wniosku
o upadłość układową, ale nie udało się dojść do porozumienia.

 

CRN Czy
w takim razie prognoza przychodów i zysków, którą prezentował pan
w roku ubiegłym, była w ogóle możliwa do zrealizowania?

Krzysztof Seweryn Jak najbardziej. Przecież od lat
z powodzeniem działaliśmy na rynku. Biznesplan mieliśmy ułożony
i zaczęliśmy go już częściowo realizować, ale nie udało się zdobyć
wystarczającego finansowania. Do niewypłacalności ostatecznie doprowadził splot
niekorzystnych dla firmy okoliczności, zwłaszcza w końcu 2011 r.
Jednak wierzymy, że sąd przychyli się do naszego zażalenia odnośnie do zawarcia
układu z wierzycielami i prognozy zrealizujemy nawet z nawiązką
o rok później. Bardzo dużym naszym atutem będzie na pewno to, że po takiej
mocnej restrukturyzacji staniemy się lepiej przystosowani do obecnych warunków
rynkowych.