CRN Mirage zawsze
wspierał Atari, sprowadzając do Polski także jedną z pierwszych oficjalnie
dystrybuowanych konsol – Jaguara. Czy nasz rynek był gotowy w tamtych
czasach na konsole do gier?

Tomasz
Mazur
Rzeczywiście w pierwszych latach naszej działalności, pod
koniec lat 80. byliśmy mocno związani z Atari. Zresztą pierwsza nazwa
firmy to Studio Komputerowe AS (Atari Studio). Potem, kiedy zaczęliśmy wydawać
gry, zmieniliśmy nazwę na naszym zdaniem bardziej medialny Mirage. Związki
z Atari i chęć wprowadzania na rynek nowości zaowocowały
zainteresowaniem nowym dzieckiem tej firmy, Jaguarem. Myślę, że jak na tamte
czasy to był spektakularny ruch – niewielkie polskie przedsiębiorstwo
stało się partnerem wielkiego amerykańskiego koncernu. Nie mówiąc o tym,
że konsola pojawiła się oficjalnie w Polsce właściwie równo
z europejską premierą, co nawet dzisiaj niektórym potentatom się nie
udaje.

 


CRN Czy nie był to jednak
falstart pod względem zapotrzebowania na tego typu produkty?

Tomasz
Mazur
Zanim odpowiemy sobie na to pytanie, trzeba spojrzeć na
Jaguara bardziej globalnie. To oczywiście temat rzeka, ale krótko rzecz
ujmując… chyba Atari nie było gotowe na Jaguara. W efekcie genialna
technicznie, jak na ówczesne czasy, konsola nie odniosła sukcesu. Myślę, że złożyło
się na to wiele rzeczy, ale najważniejszą był brak wystarczającego wsparcia
firm zewnętrznych produkujących gry oraz kilka innych błędów popełnionych przez
Atari.

 


CRN Może polskich graczy
nie było po prostu stać na taki luksus?

Tomasz
Mazur
Myślę, że nasz rynek był gotowy na konsolę, przecież były
obecne inne – mniej doskonałe. Natomiast brak sukcesu w Polsce to
oczywiście konsekwencja braku tego sukcesu globalnie, ale także braku
jakiegokolwiek zorganizowanego systemu sprzedaży detalicznej czy kulejących możliwości
promocyjnych (nie było np. Internetu). Ze względu na cykl wydawniczy prasy
drukowanej informacje mogły dotrzeć do odbiorców najwcześniej po dwóch
miesiącach od ich przekazania. O promocji w sieciach handlowych,
których nie było, w ogóle nie ma co mówić.

 

 CRN To prawda, cały rynek
gier był wtedy w innym miejscu…

Tomasz
Mazur
To nie była rozrywka masowa, za to bardzo pożądana. Przy czym,
o ile łatwo było znaleźć chętnych na wszystko co niedrogie – patrz
sukces osławionego Pegasusa, 8-bitowej konsoli do gier (taniego, chińskiego
klona konsoli Nintendo) – o tyle klienci niechętnie wydawali większe
pieniądze na coś, co nie było postrzegane tak jak dzisiaj, ale raczej jako
zabawka dla dzieci. Niemniej Jaguar w Polsce nie był porażką, choć trudno
też mówić o wielkim sukcesie. Był oczywiście urządzeniem niezwykle
podziwianym i pożądanym. Na pewno bardziej niż dzisiejsze PS4 czy Xbox
One.

 

CRN Obecnie zataczamy
koło, jeśli chodzi o metody tworzenia gier. Zaczęli się liczyć niezależni
twórcy gier, którzy w Polsce już odcisnęli swoje piętno na przełomie lat
80. oraz 90., zresztą przy niemałym udziale Mirage’a. Jakie były pierwsze
wydane przez Mirage polskie gry?

Tomasz Mazur Wspomniana
wcześniej historia nazwy Mirage wiąże się właśnie z pierwszymi wydanymi
grami – Battleships i Ortografia. Twórcą wspomnianych gier był Arek
Łukszo, wielki miłośnik modelarstwa, lotnictwa i między innymi projektu
samolotu Mirage. To za jego sprawą podczas burzy mózgów pojawiła się właśnie
taka nazwa dla naszej firmy. Pierwsze gry może nie były bardzo odkrywcze, ale
za to spełniały marzenia dotyczące tego, do czego mogłyby być przydatne
komputery – nowy hit świata techniki. To było przeniesienie znanej
rozrywki na ekran monitora i oczywiście rozwinięcie hasła: „komputer bawi
i uczy”. Gry były naprawdę dobrze zrobione, więc znalazły uznanie
odbiorców.

 

CRN Teraz wiele gier to
produkcje na miarę hollywoodzkich hitów. Jak było kiedyś?

Tomasz
Mazur
W latach 80. oraz 90. gry były tworzone przez małe
zespoły. Nie było żadnego uzasadnienia ich rozbudowywania. I chociaż nie
były to tak wielkie inwestycje jak dzisiaj, zastanawialiśmy się nad wydaniem
każdej gry – czy w ogóle, a jeśli tak, to w jakiej postaci
ją wydać. Tym bardziej że trafiały do nas zwykle projekty w fazie
przedprodukcyjnej lub produkcyjnej. Często to były tylko pomysły
z pierwszymi szkicami. Bywało też tak, że tworzyliśmy zespoły na potrzeby
projektu, kontaktując i koordynując prace programisty, grafików, muzyka
itp. Były też oczywiście projekty, z których rezygnowaliśmy, bo na przykład
nie wnosiły nic nowego, a już mieliśmy kilka podobnych gier. Natomiast nie
pamiętam sytuacji, żebyśmy zrezygnowali z wydania gotowej gry, która do
nas trafiła. Przy czym takich było niewiele.

 

CRN Teraz kilka polskich
gier to światowe hity. Czy mieliście kiedyś w ofercie takie potencjalne
przeboje?

Tomasz
Mazur
Nie pamiętam wszystkich gier, ale na pewno zostały mi
w pamięci dwie, które wyróżniały się na tle tego, co wtedy było wydawane.
Pierwsza z nich to „Mózgprocesor” – genialna tekstowa gra przygodowa,
która na pewno mogłaby konkurować z najlepszymi ówczesnymi produkcjami,
ale niestety nie dostała takiej szansy, bo była tylko po polsku. Natomiast
wydana później „Operation Blood” doczekała się premiery poza Polską
i zbierała bardzo dobre recenzje. Została wielokrotnie uznana za jedną
z najlepszych technicznie gier na Atari. Zresztą jednym z jej autorów
był Paweł Kalinowski, który potem przez wiele lat wspólnie ze mną
i z innymi budował wartość Mirage. Do dzisiaj jest rozpoznawalny
w środowisku Atari.