Tak pomyśli zapewne kilku czytelników, rzuciwszy okiem na tytuł kolejnego mojego felietonu, zaczerpnięty z języka Cycerona i Owidiusza. Dlaczego takie myślenie to błąd? Ano choćby dlatego, że łacina to jeden z zaledwie kilku elementów składających się na nasze europejskie dziedzictwo.

O co więc chodzi z tym braniem części zamiast całości i jak wygląda figura retoryczna zwana synekdochą (tu już sam czuję, że przeginam…)? Ano to mi przyszło do głowy, kiedy przeczytałem w ostatnim czasie kilkadziesiąt (!) notek prasowych na temat zmian na najwyższych stanowiskach w polskich firmach IT. Dotyczyły firm pochodzących ze wszystkich rodzajów biznesu IT i reprezentujących różny kapitał, strategie oraz cykle życia.

Co, do diabła, za tym stoi, że zmiany personalne stały się tak powszechne? Że dziś zmiana CEO, prezesa czy country managera jest synekdochą (!) zmiany strategii, adresowania rynku czy ekspansji akwizycyjnej?

A do tego ta komunikacja, która zawsze „sprzedaje” część za całość (czyli tytułowe pars pro toto) i nigdy, ale to przenigdy nie mówi o tym, że odchodzący nie miał wyników albo coś zawalił, albo jest wypalony, sfrustrowany i musi odejść. Albo że rzucił sam papierami, bo zmieniono mu szefa na głupszego czy postawiono nieosiągalne cele. A może go ubezwłasnowolniono, związano ręce i nogi i kazano skakać jeszcze wyżej, odbierając dodatkowo środki na rozwój, bo trzeba oszczędzać, a właściciel ma inne zamiary. Dlaczego o tym mówi się po cichu, szepce w kuluarach konferencji, spotkań dorocznych czy przy okazji wręczania nagród? Ach, ta poprawność polityczna! Polityka uprawiana na zasadzie pars pro toto to próba traktowania innych jak małe dzieci lub sławetnej babci, której nie należy denerwować, ze wspaniałej piosenki Wojciecha Młynarskiego (Panie, świeć nad jego duszą!).

Skąd więc ta cała karuzela? To oczywiste: bo w IT nastąpiła katastrofa. Tak, to nie jest za mocne słowo. Nie jest to katastrofa finansowa ani egzystencjalna (zagrażająca bytowi), ale katastrofa braku wizji i odpowiedzi na pytanie „co dalej”, które w Polsce jest bardziej popularne w wersji „jak żyć”.

Rewolucja informatyczna, jak każda rewolucja, zjadła swoje dzieci i dziś musi na nowo określić jakieś paradygmaty swojego dalszego funkcjonowania. Po to, aby wypełnić treścią na dziś puste wewnętrznie hasła takie jak: Internet of Things, cloud computing, Everything as a Service (XaaS) i wiele innych. Bo pomiędzy generowaniem haseł a ich realną wartością i zawartością jest taka różnica, jak pomiędzy częścią a całością.

Nie dajmy się więc nabrać na pars, nie wiedząc, jakie jest toto. A co najłatwiej zmienić? Szefa! Może nie będzie lepszy, skuteczniejszy, za to na pewno będzie świeży, niesfrustrowany i z większym wigorem i nadziejami. No i – last but not least – nie z nadania naszych poprzedników. Czyli jak w PRL za Gierka: sąd pyta powoda „dlaczego się Pan chce rozwieść?”. A ten odpowiada: „Wysoki Sądzie, a jak mam budować drugą Polskę z pierwszą żoną…”.

Zawsze ta sama kalka ideowa: albo stare bukłaki i stare wino (ergo: stary smak), albo jak chcesz mieć nowy smak, to musisz mieć nowe wino, a tego nie możesz lać do starych bukłaków. Tertium non datur.9