Nadal spotykam się ze zdziwieniem, mówiąc, że istnieje taki rodzaj sportu, który polega na „graniu na komputerze”. I że uprawiający go są profesjonalistami, dla których to zawód, przynoszący niezłe, a czasem nawet bardzo dobre pieniądze. W Polsce ta dziedzina dopiero się rozwija i na razie nie mamy bogatych klubów wypłacających gwiazdorskie honoraria. Póki co jedynie nieliczni Polacy występują w zespołach zagranicznych i tam ich pensje znacznie przekraczają naszą średnią krajową.

Tak czy inaczej, rodzimy rynek ma potencjał. Do katowickiego Spodka co roku przyjeżdżają najlepsi na świecie, żeby walczyć w finałach Intel Extreme Masters. Goszczące w stolicy Śląska gwiazdy światowego e-sportu przyciągają z kolei dziesiątki tysięcy e-widzów.

W Polsce działa też Electronic Sports League, czyli międzynarodowa liga organizująca zawody w grach komputerowych. Jej działacze przekonują, że nasi e-sportowcy należą do światowej czołówki, osiągają świetne wyniki i generalnie ustępują chyba tylko Koreańczykom. Jesteśmy szczególnie mocni w rywalizacji w „Counter-Strike’a” – specjalizujący się w tym tytule nasi zawodnicy bądź polskie drużyny zwykle trafiają na podium. Również w przypadku „League of Legends” mamy graczy, którzy występują w najmocniejszych drużynach globu, a jeśli chodzi o „StarCraft”, dwóch Polaków należy do światowej czołówki.

 

Co ważne, o najlepszych się u nas dba. Niedawno zadzwoniłem do Piotra Lipskiego z drużyny Sferis Pride. Akurat wraz z zespołem był w drodze do Paryża, na zawody. Rozmowa zeszła na sprawy finansowe. Usłyszałem, że chłopcy o nic nie muszą się martwić: mają ubezpieczenie, hotel, wyżywienie. Dzięki temu mogą skupić się na dobrym występie w turnieju. Nic dziwnego, że chętnych do miana zawodowego e-sportowca nie brakuje. Zwłaszcza że nie ma tu specjalnego znaczenia wykształcenie, wiek czy rodzaj osobowości. Kluczowa jest natomiast umiejętność współpracy w zespole (indywidualiści zwykle się nie sprawdzają w e-sporcie), a także komunikatywność i oczywiście kompetencje związane z określonym typem gier. Ponadto ważny jest refleks, zdolność reagowania na styl przeciwnika i przewidywania jego ruchów. Ogromne znaczenie ma odporność na stres, zwłaszcza że do wszystkiego dochodzi zmęczenie – rywalizacje trwają czasem nawet pół doby.

Co w zamian? To zależy. Zarobki w e-sporcie bywają przyzwoite bądź naprawdę duże. Wspomniany próg ok. 2,5 tys. zł to typowa pensja polskiego zawodowca. Ale zdobywcy tytułu mistrza świata (a Polacy ten poziom osiągają) mogą liczyć na znacznie więcej. Według nieoficjalnych danych najlepsi zarabiają ok. 20–30 tys. zł miesięcznie. Jeszcze większe wrażenie muszą robić pule nagród na konkretnych turniejach. W ostatnich mistrzostwach Polski, organizowanych przez Electronic Sports League, było to 90 tys. zł. Intel Extreme Masters, czyli mistrzostwa świata w Katowicach, dysponowały pulą w wysokości 2,5 mln zł. Najbogatsze w tej chwili zawody, na które e-sportowcy zlatują do USA, oferują w przeliczeniu do podziału astronomiczną kwotę 80 mln zł.

Podczas jednego z tegorocznych polskich turniejów widziałem tłumy widzów e-sportu, nawołujących na korytarzach przechodzących obok zawodników. Odnosili się do nich z niekłamanym podziwem, jak do gwiazd popkultury. A zatem grajmy, bo być może będziemy nie tylko bogaci, ale także sławni.

 

Autor jest dziennikarzem Programu 3 Polskiego Radia.