Jak powszechnie wiadomo, mecze sportowe można pod względem czasu ich trwania podzielić na dwie kategorie. Mecz piłki nożnej, hokeja czy koszykówki ma bardzo dokładnie określony czas trwania. Z kolei w meczu siatkarskim czy tenisowym liczy się osiągnięcie określonego wyniku. Gdy na meczu piłkarskim na kilka minut przed końcowym gwizdkiem na tablicy wyników wyświetlony jest rezultat 3:1, to z dużą dozą prawdopodobieństwa można już typować zwycięzcę. Ale na meczu tenisowym przy rezultacie 1:0 w setach i 5:2 w gemach rzadko można pokusić się o wskazanie zwycięzcy, choć dla kogoś, kto nie zna tej dyscypliny sportu, wskazanie zwycięzcy jest bardzo proste. Oczywiście w wielu przypadkach jest to możliwe, ale niejednokrotnie w tym sporcie było już tak, że mecz przegrał ten, kto miał dużą przewagę i piłki meczowe. Również w siatkówce znane jest powiedzenie, że kto nie wygrywa w trzech setach, przegrywa w pięciu.

Dlaczego piszę o takich oczywistych i wszystkim dobrze znanych zasadach i cechach rywalizacji sportowej? Ano dlatego, że podział wspomnianych dyscyplin na dwie kategorie stanowi świetną analogię do niektórych zjawisk na naszym rynku.

W przypadku rynku komputerów tradycyjne desktopy przegrywają z rozwiązaniami w małych obudowach. Tu jest jak na meczu piłkarskim, a jeszcze lepiej – hokejowym. W pierwszej tercji drużyna desktopów jest nie do pokonania, w drugiej słabnie, by w trzeciej uznać całkowitą dominację swoich miniaturowych odpowiedników. Widać jak na dłoni rosnącą przewagę tych drugich i praktycznie nie ma cienia wątpliwości, że komputer zamknięty w dużym blaszanym pudle, który przez kilka dekad był wizytówką branży, odchodzi do lamusa. Oczywiście mowa tu o szeroko pojętym rynku biznesowym, bo zawsze będą istniały uzasadnione przypadki zakupu dużej maszyny.

Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja na meczu HDD kontra SSD, który jako żywo przypomina rozgrywkę tenisową, i to pod kilkoma względami. Tu po przegranym pierwszym secie drugi należał do SSD, trzeci zaś odbywa się już całkowicie pod dyktando dysków półprzewodnikowych. W przypadku meczu tenisowego powiedzielibyśmy 5:2 w gemach i po zmianie stron SSD serwuje, by wygrać mecz. Niemal wszystko wskazuje na to, że tak będzie, ale – tak jak na meczu tenisowym, tak na rynku pamięci – nigdy nie wiadomo, co przyniesie kolejna piłka. Ktoś, kto ma już zwycięstwo w kieszeni, może opaść z sił czy doznać nagłej kontuzji. A postawa kibiców nie jest możliwa do przewidzenia. W przypadku SSD może się okazać, że producenci nie nadążą za zapotrzebowaniem rynku, niczym słabnący zawodnik. Może się też okazać, że określona żywotność komórek pamięci NAND będzie niczym przykra kontuzja…

Warto jeszcze zwrócić uwagę, że w świecie sportu kibice bardzo często mają swoich faworytów na dobre i na złe, służą wsparciem, ale nie decydują o wygranej. W świecie biznesu relacja między producentem a klientem jest całkiem inna. To klient finalnie decyduje o zakupie. Warto, by dostawcy o tym pamiętali, bo często mam wrażenie, że zapominają, ale to już całkiem inna opowieść. W IT jak w sporcie – w jednej dyscyplinie widać zwycięzcę na długo przed końcem meczu, a w innej do ostatniej piłki nie wiadomo, kto wygra.