Tworzę felietony do CRN-a od 30 lat i przez cały ten okres ani razu nie zajmowałem się politycznymi gierkami. Jednak stonowana i zwięzła reakcja Michaela Della na stwierdzenie przedstawicielki Partii Demokratycznej, że „wy nie zarabiacie miliardów dolarów, wy sobie bierzecie te miliardy”, skłoniła mnie do odejścia od dotychczasowej zasady. Zwłaszcza że jeszcze bardziej zadziwiające jest poparcie dla AOC ze strony byłego sekretarza pracy w rządzie federalnym. Otóż zdaniem Roberta Reicha jest pięć sposobów na zgromadzenie miliarda dolarów: „czerpanie zysków z monopolu, nieuczciwy obrót akcjami, dostęp do budżetowych dotacji, oszustwo i spadek”. Reakcja Della na oba powyższe stwierdzenia była krótka: „Mylicie się”.

Oczywiście miliarderzy z naszej branży nie potrzebują, żebym ich bronił. Niemniej chciałbym wskazać na kilka spraw, o których AOC i Reich zdają się nie pamiętać. Przede wszystkim, każdy ze znanych mi osobiście bogaczy, włączając w to Michaela
Della, Billa Gatesa, Steve’a Jobsa i wielu innych, zrobili coś, o co AOC ani Reich nawet się nie otarli. A mianowicie stworzyli setki tysięcy dobrze płatnych miejsc pracy. Dzięki temu do wielu amerykańskich rodzin popłynęły szerokie strumienie gotówki. Także do dzieci, które dzięki temu mogły się rozwijać, a w dorosłości dobrze prosperować. To bowiem wpływy wytworzone w firmach miliarderów umożliwiły milionom młodych ludzi uczęszczanie do dobrych szkół, a potem stawanie się wartościowymi i produktywnymi członkami społeczeństwa, którzy płacą podatki i tym samym wypłacają politykom pensje.

Dell w 2019 r. zatrudniał 157 tys. osób. W Microsoftcie pracowało wówczas ponad 148 tys., a w Apple’u 137 tys. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę miejsca pracy tworzone przez podwykonawców, to sam Apple stworzył około 620 tys. miejsc pracy. I teraz dręczy mnie pytanie: ile ich powstało dzięki AOC i Reichowi? Ktoś może wie?
Marc Benioff, założyciel Salesforce’a i miliarder, wymyślił firmę, która jest często wskazywana jako najlepszy pracodawca w Stanach. Kiedy kilka lat temu się okazało, że zatrudniane tam kobiety są zwykle gorzej opłacane od swoich kolegów, Benioff wkroczył i po prostu zniwelował te różnice. Towarzyszyło temu wprowadzenie bogatego zestawu benefitów, które nie ograniczyły się do dobrych zarobków, ale stwarzały sprzyjające środowisko pracy z myślą o kobietach, mężczyznach i ich rodzinach.

A skoro już poruszyliśmy kwestię hojności, dlaczego ani AOC, ani Reich słowem nie wspominają o działaniach filantropijnych podejmowanych przez naszych miliarderów? Działaniach, które są dużo lepiej organizowane i skuteczniejsze niż większość słabo przemyślanych i kiepsko prowadzonych rządowych programów pomocowych. Legendarnym już przykładem jest praca i miliardy, które Bill Gates i jego współpracownicy włożyli w wygraną walkę z polio i dostęp do świeżej wody w najbiedniejszych regionach świata.

Kolejny znany filantrop, Michael Dell, nie lubi przechwalać się wynikami prac fundacji, którą założył wraz z małżonką, dzięki czemu wiele dzieci z biednych dzielnic może liczyć na właściwą edukację. Może więc AOC i Reich powinni się temu bliżej przyjrzeć. A przy okazji sprawdzić, co fundacja państwa Dellów robi w kwestii opieki zdrowotnej dla dzieciaków z miejskiej biedoty.

Naprawdę nie mam pojęcia, jakimi politycznymi przekonaniami kierują się nasi branżowi miliarderzy. Wiem za to, że wielu z nich powinno się dziękować za to, co osiągnęli nie tylko dla swoich rodzin, lecz także dla milionów innych, także tych, którym się w życiu nie powiodło. I zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy bogacze dzielą się swoim dorobkiem, ale ci, których znam, tak właśnie robią – jednym pomagają, a innym umożliwiają tworzenie własnego dobrobytu.

Przy okazji: droga Alexandrio Ocasio-Cortez, pamiętaj, że ty nie wytwarzasz podatków, ty sobie bierzesz te podatki.