Zanim wyjadę na wakacje, zawsze sprawdzam w Internecie opinie o hotelu, w którym zamierzam się zatrzymać. Ta metoda jeszcze nigdy mnie nie zawiodła, choć niemal zawsze znajdą się malkontenci, umieszczający negatywne komentarze. Telewizor miał zbyt mały ekran, z polskich programów nadawali tylko TVP Info, a słaby sygnał Wi-Fi nie docierał do pokoju – to stała lista żali rozgoryczonych urlopowiczów.

Swego czasu spędzałem wakacje w Side, malowniczym miasteczku położonym w południowej Turcji. Słoneczna pogoda, codziennie powyżej 30 stopni Celsjusza na termometrze i specjalny autobus dowożący kilka razy dziennie gości hotelowych na pobliską plażę. Tak się złożyło, że najliczniejszą grupę tworzyli turyści z Rosji. Dorośli niczym nie zaskoczyli: niektórzy panowie jeszcze przed południem słaniali się na nogach. Z dużo większą uwagą przyglądałem się małym Rosjanom, przesiadującym od rana do wieczora w hotelowym lobby. Kilku bladych chłopców przyklejonych do laptopów i tabletów toczyło wirtualne bitwy czołgów. Ich obecność w lobby nie była przypadkowa – słaby sygnał Wi-Fi nie docierał do pokoi hotelowych. Na szczęście właściciel obiektu zadbał o dostęp do sieci w obrębie recepcji, dzięki czemu chłopcy nie stracili dwóch tygodni wakacji, a ich rodzice mogli zająć się sobą i serwowanymi drinkami.

W tym roku odpoczywałem na półwyspie Chalkidiki. Leniwa grecka atmosfera wyjątkowo sprzyja wypoczynkowi. Chciałem oderwać się od codziennego stresu, pracy i Internetu. O ile dwa pierwsze cele zostały osiągnięte, o tyle realizacja tego ostatniego zakończyła się kompletnym fiaskiem. Być może nie sprzyjały temu okoliczności, choć to raczej słabe usprawiedliwienie. Lekkiego laptopa łatwo wrzucić do torby, sygnał Wi-Fi w pokoju był silny, a podczas pierwszych dwóch dni pobytu lało jak z cebra.

Tym samym okazało się, że nic mnie nie różni od tysięcy innych urlopowiczów, którzy nie potrafią żyć w trybie offline. Jak wynika z badań American Express, ponad 80 proc. osób korzysta z Internetu w trakcie wypoczynku, a ponad połowa sprawdza na wakacjach służbową skrzynkę pocztową. Natomiast według analiz HomeToGo.pl, Internet stanowi ważne kryterium wyboru oferty apartamentu czy domku letniskowego dla 20 proc. polskich turystów. Rezygnacja z najnowszych technologii jest dużo trudniejsza, aniżeli się nam wydaje. Niemiecki futurolog Gerd Leonhard uważa nawet, że wkrótce stanie się to praktycznie niemożliwe.

Życie w trybie online stało się powszechne, a Internet już dawno przestał być dobrem ekskluzywnym. Co gorsza, odłączenie od sieci lub odmowa udostępnienia danych osobowych powoduje, że tracimy dostęp do podstawowych usług, takich jak chociażby nawigacja. Wspomniany Gerd Leonhard w roztacza czarne wizje niezbyt odległej przyszłości. Życie offline ma stać się niebawem nowym luksusem, a za dziesięć lat będą mogli sobie na to pozwolić jedynie ludzie bogaci. Myślę sobie, że warto, szukając miejsca na następne wakacje, skorzystać z podpowiedzi malkontentów i wybrać się tam, gdzie Internet nie dociera. Będzie taniej i… bardziej ekskluzywnie.