Tym razem muszę zaznaczyć, że piszę ten felieton 13 stycznia, bo do momentu, kiedy Państwo go przeczytacie, może wydarzyć się jeszcze bardzo dużo. Dwa dni temu, w piątkowy poranek, dowiedzieliśmy się o dość spektakularnej akcji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Słysząc, że służby zatrzymały pod zarzutem szpiegostwa byłego oficera swojej formacji oraz pracownika „jednej z firm telekomunikacyjnych”, nie miałem wątpliwości, że padnie na Huawei. Nie chodzi o to, żebym był wobec tej akurat firmy specjalnie podejrzliwy. Chodzi natomiast o sekwencję wydarzeń.

Około roku temu Amerykanie zaczęli otwarcie, publicznie zarzucać temu chińskiemu koncernowi działania szpiegowskie. Potem dyplomacja USA zaapelowała do sojuszników z NATO o daleko posuniętą ostrożność w używaniu rozwiązań Huawei. Niedawno zatrzymana została dyrektor handlowa Huawei w Kanadzie. Kilka tygodni temu stanowisko podobne do amerykańskiego ogłosili Czesi. Teraz mamy zatrzymanie i areszt dla Weijinga W., dyrektora ds. sprzedaży Huawei Polska – trzy miesiące ograniczenia wolności i w perspektywie zarzuty obwarowane karą do 10 lat więzienia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to logiczny ciąg wypadków i że za jakiś czas w kolejnym kraju dojdzie do podobnej operacji.

Co ciekawe, w przypadku tej afery mamy do czynienia albo z oficjalnymi informacjami (ABW zarzuca dwóm osobom działania szpiegowskie, możemy instytucji zaufać lub nie), albo z domysłami (nie takimi nieprawdopodobnymi i może nawet ciekawszymi od upublicznionych informacji). Wniosek: tak naprawdę wiemy bardzo mało. Moją uwagę jednak zwraca to, że szpiegów dekonspiruje się raczej rzadko i niekoniecznie demonstracyjnie. Służby, które zawsze są świadome istnienia jakiejś części siatki wywiadowczej na swoim terenie, wolą jej elementy rozpracowywać, monitorować i wpływać na nie (a najlepszym wariantem jest przewerbowanie szpiega), czyli działać na zasadzie „tisze jediesz, dalsze budiesz”. Zwykle głośne zatrzymanie jest symptomem porażki kontrwywiadu lub bywa potrzebne jako mocny sygnał, na ogół polityczny, nie operacyjny.

Huawei jest świadome, że sprawa stanowi realny kryzys. Pierwsza reakcja koncernu była stonowana, ale potem firma zwolniła dyrektora ds. sprzedaży, zaznaczając, że zatrzymanie W. nadwyrężyło jej wizerunek. To próba odcięcia się, celna komunikacyjnie, jednak czy skuteczna, będzie zależało od kolejnych wydarzeń. Trzeba zaznaczyć, że ABW przyznała, iż Chińczyk został aresztowany w związku ze swoją działalnością, ale nie z powodu pracy w Huawei. Mamy też szybki ruch chińskiego MSZ-u, który dyplomatycznie domaga się „poszanowania prawa”. Znacznie więcej mówią publikacje propagandowego dziennika z Państwa Środka. W „Global Times” eksperci grożą, że Polska tylko straci na ślepym podążaniu za USA. A redaktor naczelny tej anglojęzycznej chińskiej gazety Renmin Ribao pyta ironicznie na Twitterze: „Jest w Polsce coś wartego kradzieży przez Huawei? Polskie służby sobie schlebiają”.

Zamieszanie wokół Huawei Polska jest dla mnie nieoczywiste. Na razie nie wiem, kto wyjdzie z niego z większymi stratami – Huawei czy Polska.